21.11.2013

#11 Recenzja: Człowiek, który pokochał Yngvego

#11 Recenzja: Człowiek, który pokochał Yngvego

Tytuł: Człowiek, który pokochał Yngvego
Autor: Tore Renberg
Wydawnictwo: Akcent
Ocena: 10/10


Jest 19 stycznia 1990 roku. W małej miejscowości w sercu Norwegi mieszka 17-letni Jarle Klepp wraz ze swoją matką. Dla zbuntowanego nastolatka liczy się jego punkowy zespół, seks i wszędobylska polityka. W życiu Jarlego jest miejsce tylko dla jego dziewczyny, Katrine, oraz najlepszego kumpla, Helgego. Nagle świat wywraca się do góry nogami, kiedy poznaje Yngvego, fana popu, tenisistę zafascynowanego starożytnym Egiptem. Jarle chce zapomnieć o pięknym blondynie, jednak on działa na niego jak narkotyk. Mimo że próbuje wygnać go ze swego umysłu, to nadal nie może pozbyć się wrażenia, że być może Yngve nie jest przypadkowym chłopakiem w jego życiu.

Po przeczytaniu opisu, wydaje się, że główny wątek w książce to homoseksualizm. Nic bardziej mylnego. To prawda, że uczucie Jarle’a do Yngvego jest ważne i fabuła obraca się wokół ich znajomości, ale to nie jest książka, która poucza prawicowców.  To powieść o dojrzewaniu, o życiu młodego człowieka, które nie zawsze jest usłane różami. Jarle nie jest tutaj jedynym bohaterem powieści. Tore Renberg nie skupił się tylko na 17-latku, ale też pochylił się nad problemami jego rodziców, Katrine oraz Helgego. Oczywiście nie zapomniał o Yngvem, który jest kluczową postacią. Jednak o nim wiemy stosunkowo niewiele. Dlaczego? Autor postarał się i trzymał mnie w napięciu oraz niewiedzy do samego końca…

Autor zawarł w niecałych 350 stronach przeżycia młodej, dojrzewającej osoby, z którą czytelnik zapewne znajdzie wspólny język. Nie uczynił Jarle’a super bohaterem, ani wybitną jednostką. Dlatego uważam, że w pewien sposób utożsamiałam się z tą postacią. Czytając, miałam wrażenie, że niektóre sytuacje zostały wyjęte z mojego życia i nieco przerobione na potrzeby książki. To nie jest powieść, która ubarwia bohaterów i ich historie. Są to, czasami aż do bólu, prawdziwe odczucia zwykłych ludzi, którzy pragną zmienić coś w swoim życiu. I właśnie to wywoływało moje skrajne emocje. Czasami śmiałam się histerycznie z głupich decyzji Jarle'a czy jego przyjaciół, ale zdarzało mi się też zapłakać nad książką.

 „Człowiek, który pokochał Yngvego” nie jest książką, którą czyta się ot tak, dla zabicia czasu. Prosty język i wciągający wątek to tylko przykrywka. Fabuła także wydaje się dość prosta, ale powieść ma drugie dno, które nie tak łatwo odkryć. Czytanie twórczości Tore Renberga w zatłoczonej komunikacji miejskiej lub przy hałaśliwych gościach rodziców jest możliwe, ale jaki w tym sens, jeśli nie zrozumie się najważniejszego. Czegoś, co nie zostało wprost napisane i podane odbiorcy na talerzu. Dlatego polecam czytać „Człowieka, który pokochał Yngvego” w spokoju i ciszy, aby wgłębić się w historię rodziny Jarle’a oraz ich przyjaciół.

Jest 21 listopada 2013 roku. Wiek wolności, pokoju i dobrobytu. Na pewno? Co chwilę słyszymy w wiadomościach o konfliktach zbrojnych, głodujących dzieciach i kolejnych aferach politycznych. Telewizja serwuje nam na srebrnej tacy przeróżne poglądy i wciska na siłę widzom ogromne porcje absurdu oraz nieprawdziwych informacji. Potrzebujemy jeszcze dużo czasu, abyśmy zaakceptowali szczęście dwojga ludzi. Jednakże „Człowiek…” daje sporo do myślenia i sprawia, że zaczynamy nieco inaczej, a może nawet łaskawiej, patrzeć na świat i otaczające nas osoby. 


Recenzja napisana na potrzeby portalu http://literatura.juventum.pl/

Recenzja napisana przez: Zuza B (Gumiguta)
Copyright © 2016 Recenzje Nadine , Blogger