Tytuł: Cień i kość
Autor: Leigh Bardugo
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Ocena: 5/10
Myślisz, że mając ogromną moc, jesteś bogiem, który kieruje losami innych? To tylko złudzenie, gdyż w gruncie rzeczy nie możesz nawet zapanować nad swoim własnym życiem. Nadnaturalna siła ma swoją cenę – musisz wyrzec się przyjaciół, odciąć się od rodziny i rozpocząć nowe, niekiedy niechciany etap swojego istnienia. Czym jest potężna moc – przekleństwem czy darem?
W osłabionym i wyniszczonym przez wojny kraju kilkaset lat temu powstała Fałda Cienia. Ogromna połać ciemności i straszliwych stworów dzieli Ravkę i uniemożliwia bezpieczne przedarcie się do zachodniej części państwa. Jednakże te tereny nie mogą zostać odcięte od świata, więc co jakiś czas śmiałkowie przedzierają się przez upiorne piaski. Jednym z uczestników wyprawy jest młoda Alina Starkov. Niestety nie wszystko idzie po jej myśli i kamraci zostają zaatakowani przez demony. Kiedy jej przyjaciel z dzieciństwa, Mal, zostaje poważnie ranny, w dziewczynie budzi się moc, która od lat jest wypatrywana pośród ludu Ravki. Lecz potęga ma swoją cenę. Posiadaczka daru musi zerwać wszystkie dotychczasowe kontakty, a na każdym kroku czają się ludzie, którzy pragną posiąść jej talent…
Zacznijmy od okładki, do której, jeśli chodzi o grafikę, nic nie mam. Wręcz przeciwnie, jest pięknie wykonana i wszystkie elementy tejże układanki ze sobą współgrają. Jednak ktoś bardzo nieodpowiedzialny zapragnął umieścić napis „Cień i kość” w języku rosyjskim, który brzmi „Тэнь и кость”. Każdy, kto choć trochę zna rosyjski i cyrylicę, rozpozna, że w słowie „Tэнь” jest ewidentny błąd, polegający na zastosowaniu niewłaściwej litery. Zamiast „э” (wymawiane jak polskie „e”) w wyrazie tym powinna być litera „e” (wymawiana jako „je”). Miałam nadzieję, że przed wydaniem książki wydawnictwo postara się o zmianę, lecz tak się nie stało. Za to wielki minus.
Po otworzeniu książki natrafimy na mapę Ravki oraz podział społeczeństwa. Bardzo spodobała mi się kreska planu i jego wykonanie. Natomiast nie mam pojęcia, dlaczego umieścili tę samą grafikę oraz rozgraniczenie ludności jeszcze raz, lecz tym razem w innym miejscu. Gdyby pojawił się jakiś inny, równie interesujący dodatek, to nie miałabym nic przeciwko. Jednak w tej sytuacji wygląda to tak, jakby chciano zapełnić puste kartki.
Nie ukrywam, że przydałby się mini słowniczek, który objaśniałby poszczególne funkcje danych społeczności. Nie do końca wiedziałam, kim byli Griszowe czy też Trwaliści. Ciekawiło mnie, w czym dokładnie specjalizują się podwładni króla. Nie jest to konieczne uzupełnienie, lecz z chęcią przeczytałabym kilka słów na temat tychże stanowisk.
Chciałabym się skupić na głównej bohaterce. Nie przepadam za kobiecymi postaciami, ale miałam nadzieję, że Alina nie okaże się naiwną gąską. Niestety od samego początku natknęłam się na niedociągnięcia. Dziewczyna nie jest zbyt waleczna, z kartografią też nie radzi sobie za dobrze, a do tego jest drobna i chudziutka. Nikt mi nie wyjaśnił, jakim cudem znalazła się w armii, gdzie najważniejsze są umiejętności i siła. Niektóre jej zachowania również nie miały wyraźnych podstaw, a jej decyzje były nierozsądne i pospieszne.
W „Cieniu i kości” występuje trójkąt miłosny, który został przedstawiony dość nieudolnie. W powieści Leigh Bardugo emocje wybuchają w momentach, które za nic nie są romantyczne. Cukierkowatość i słodkość nie jest wskazana, lecz przydałyby się fragmenty, w których uczucie mogłoby rozkwitnąć w dogodnej atmosferze. Natomiast pierwsza część trylogii Grisza skutecznie zabiła te nastrojowe elementy.
Podobno książka miała nawiązywać do kultury naszych wschodnich sąsiadów. Pomimo opisów, które były miejscami dość obszerne, nie poczułam zapowiadanego rosyjskiego klimatu. Rozumiem, że nie jest to powieść o Rosji, ale wspomnienie w jednym zdaniu o ikonach, cerkwi czy też kopułach nie sprawia, że fabuła jest bogata w kulturę i tradycję. Już lepiej by było, gdyby nikt nie wspominał o rosyjskich realiach, a cerkiew na okładce usunięto bądź zamieniono na inny obiekt.
Mimo wszystko książkę przeczytałam szybko, bo w dwa dni. Jest to niewymagająca lektura, przy której nie trzeba się zbytnio skupiać. Postaci nie są skomplikowane, a fabuła pogmatwana. Jest to idealne czytadło na wieczór, aby odciąć się od świata rzeczywistego. Jednak nie sięgnę po kontynuację, gdyż wykreowany świat i główna bohaterka sprawiły, że wolę przeczytać coś innego, aniżeli drugą część trylogii. Myślę jednak, że niektórym „Cień i kość” spodoba się ze względu na wątek miłosny. Ja niestety nie dołączyłam do grona osób, na których powieść Leigh Bardugo wywarła ogromne wrażenie.
Recenzja napisana przez: Zuza B (Gumiguta)
Recenzja napisana na potrzeby portalu literatura.juventum.pl
Okładka by mnie zgubiła, treść rozczarowała. Idąc za tym co piszesz będę miał na uwadze, żeby jej nie czytać :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z poprzednikiem - okładka cudowna, środek sredniawy :P
OdpowiedzUsuńPiękna okładka - to wszystko, co ma do zaoferowania ta książka ;/
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że po tylu pozytywnych opiniach, zaskoczyła mnie Twoja recenzja, ale dałaś mi do myślenia
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie tylko w moim przypadku powieść okazała się niewypałem :| Mimo to mam zamiar sięgnąć po kolejny tom, bo cały czas mam malutką nadzieję, że może chociaż trochę się polepszy :P
OdpowiedzUsuńGdyby zobaczyła tę książkę na półkach sklepowych na pewno bym zwróciła na nią uwagę, ale jakoś chyba spasuję tym razem. Nie ciągnie mnie do tej książki.
OdpowiedzUsuń